Płonący schab z dzika poparzył kelnerkę.

Co się wydarzyło?
Jeden z klientów zamówił płonący schab z dzika. Kiedy kelnerka wynosiła z kuchni danie udekorowane dwoma palącymi się kostkami cukru nasączonymi spirytusem, została zatrzymana przez szefową kuchni, która dolała na trzymaną potrawę spirytus z plastikowej butelki. Płomień powiększył się gwałtownie, objął grzywkę, włosy i koszulkę 22-letniej kelnerki.

Dziewczyna doznała poważnych oparzeń miejscowych ponad 18 procent ciała, oparzeń górnych dróg oddechowych oraz krtani. Przeszła operację mającą zlikwidować przykurcze szyi. Po wypadku pozostały trwałe ślady oparzenia i blizny na szyi oraz klatce piersiowej.

Pracodawca odpowiada za wypadek.
Przed sądem poszkodowana kelnerka domagała się od pracodawcy zadośćuczynienia w wysokości 300 tys. złotych. Ten nie poczuwał się do odpowiedzialności za zdarzenie. Sąd Okręgowy
w Lublinie stwierdził, że pracodawca odpowiada za wypadek. Oparł się na opinii biegłego sądowego z zakresu BHP, że dolanie spirytusu do płonącej potrawy trzymanej w ręku przez kelnerkę narusza zasadę bezpieczeństwa i higieny pracy, bo grozi poparzeniem. Nieprawidłowość takiego zachowania potwierdzili zresztą sami pozwani.

Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał w mocy ustalenia sądu pierwszej instancji co do odpowiedzialności pracodawcy. Analizując jednak szczegółowo opinie biegłych z zakresu psychiatrii, psychologii, chirurgii plastycznej i fizjoterapii doszedł do przekonania, że zasądzona kwota 150 tys. zł jest znacznie zawyżona.

Sąd podniósł, że powódka jest osobą młodą, której zarobki w pozwanej restauracji kształtowały się na poziomie minimalnego wynagrodzenia. Nadto otrzymała prawie 22 tys. złotych z ZUS. Dlatego sąd uznał, że adekwatną kwotą zadośćuczynienia będzie dodatkowe 75 tys. złotych.